A może by tak olać wszystko i wyjechać w bieszczadzkie lasy?

Wielu przyzywa coś w Bieszczady i dla mnie to zrozumiałe. W Bieszczadach jest dziko. Tu jest cudownie. Tutaj można odetchnąć od gwaru miasta. I tego właśnie szukają ci, którzy dali się wkręcić w wir pędzącego miasta. Dobrze to rozumiem, ponieważ sam kilka lat mieszkałem w wielkim mieście i zdecydowałem się na przyjazd w rodzinne strony. Studiowałem, później opychałem pieczątki online, dałem się wciągnąć w e-marketing i stałem się trybem w dużej firmie na trzy zbyt długie lata (różne rozmiary pieczątek). Wypruty i otumaniony powróciłem.
Tak też zrobili moi nowi znajomi, którzy tutaj nie wrócili, tylko czmychnęli. Można sądzić, że bieszczadzkie góry pękają w szwach od uciekinierów. Tylko co oni tutaj widzą? Jak funkcjonują, co robią? Zazwyczaj są to osobniki z głową na karku. Potrafili przez lata wycięczającej roboty odłożyć nieco kasy, by pozwolić sobie na chatę i kawał ziemi. Sporo jeszcze pozostało na życie. Na start remontują chatę, zajmują się ogródkiem i zwyczajnie regenerują się. Życie nie zamiera, ich domostwa stają się miejscem spotkań kolegów, którzy chętnie zjeżdżają na weekendy. Poznaje się innych „amatorów Bieszczad”, bo tutaj rozsądnie dobrze żyć z innymi.
W ten sosób mijają miesiące, ale natury mieszczucha łatwo nie zmienisz. Człowiek musi coś robić, by nie zwariować. W ten sposób powstają ciekawe firmy, ale takie, które pozwalają utrzymać wypracowany spokój ducha. Znam takich, którzy zaczęli uprawiać warzywa eko, znam takich którzy oddali życie sztuce, pozostali odkryli dryg do rękodzieła (mój kolega rzeźbi, robi meble i wystawia na allegro tabliczki na drzwi hand made) (szyldy grawerowane na drewnie).
Każdy znajduje w Bieszczadach coś dla siebie i co ważne, nie daje się znowu wtłoczyć w młyn miasta. Kto raz dozna bieszczadzkigo życia, już tu zamieszka.
Tagi: drzwi, Firmowe, grawerowane, Internet, marketing internetowy